W tym roku zielonogórzanie dali z siebie absolutnie wszystko. I choć w Korowodzie Winobraniowym maszerowaliśmy nie raz, ten był absolutnie wyjątkowy. W wielkim stylu wspólnie zamknęliśmy obchody jubileuszu 800-lecia powstania Zielonej Góry i 700-lecia uzyskania praw miejskich. Choć zawsze znajdą się malkontenci, którzy zarzucają wydarzeniu ludyczny charakter, to z pewnością nie można mu odmówić rozmachu i tego, że choć przez chwilę, mimo dzielących nas różnic, jesteśmy jednością. Łączy nas Zielona Góra.
W orszaku prezydent Janusz Kubicki i Bachus pojechali cadillacami. Z odsłoniętymi dachami, żeby pozdrawiać publiczność. Największą formacją, która poszła w orszaku jest Asocjacja 2006 z Poznania pod kierunkiem Piotra Tetlaka. W swoich spektaklach twórcy bazują na dużych obiektach scenograficznych, rozbudowanych kostiumach i igrają z żywiołami. Niejednokrotnie wykorzystują wodę i ogień dla podkreślenia dramaturgii.
Woda zresztą była, obok historii miasta i wizji jego przyszłości, jednym z motywów przewodnich tegorocznego korowodu. Spory udział miały w tym dzieci, bowiem to one stworzyły dekoracje. Pracowały w szkołach, które zgłosiły się na ochotnika do pomocy w tworzeniu oprawy plastycznej wydarzenia.
Tradycyjnie zadziwiała sprawność szczudlarzy i zachwycali ludzie cali w glinie, których obecność na dobre wpisała się już w korowód. Do tego grupy rekonstrukcyjne, a wśród nich Prasłowianie, średniowieczni wojowie, rycerze, mieszczanie. A jeśli już o mieszczanach mowa, to ci współcześni również dali popis kreatywności. Na zielonogórzan zawsze można liczyć!
ah