Z okazji Winobrania Zielona Góra przeżywa najazd turystów. Chcą zobaczyć nasze winnice i skosztować naszego wina. Niektórzy przyjechali tu specjalnie aż drugiego krańca Polski.
Zeszła sobota. Winnica Julia w Starym Kisielinie. Pod bramą czekamy z fotoreporterem na przyjazd winobusa, który zabiera turystów z zatoczki przy filharmonii. W tym czasie na winnicy kłębi się tłum gości. – Wypiliśmy już całe wino, nic dla was nie zostało – żartują. Kolejka ustawiła się do stoiska, gdzie można kupić wino wyprodukowane na winnicy.
– Co roku podczas Winobrania mamy zjazd architektów. Za każdym razem odwiedzamy inną winnicę. Jak widać, to duża atrakcja. Podoba się – mówi architekt Paweł Kochański, poganiając koleżanki i kolegów, by wsiadali do podstawionego autobusu. Za chwilę podjedzie oczekiwany przez nas winobus, czyli specjalny autobus, który podczas Winobrania rozwozi grupy na okoliczne winnice.
Na czele pojawia się Bachus, ale nie jest to ten sam Bachus, który rządzi teraz w mieście (aktor Marcin Wiśniewski). – Bachus jest tylko jeden, a my jesteśmy dodatkiem. Nie śmiemy z szefem konkurować – śmieje się Marcin Wyrwas, przewodnik wycieczek, który opiekuje się grupą z winobusa. – W podobnych strojach występuje jeszcze dwóch kolegów i koleżanka przebrana za Bachantkę.
W jego ocenie większość uczestników wycieczki to goście spoza miasta. Nie sprawdzał tego dokładnie, ale ocenia, że to 70-80 proc. składu autobusu.
– My przyjechałyśmy z Rawy Mazowieckiej – zdradzają Anna Lewandowska i Barbara Staruch. – Od dawna planowałyśmy przyjazd na Winobranie. To duża atrakcja. Rano byłyśmy na pieszej wycieczce z przewodnikiem po piwnicach winiarskich. Teraz jesteśmy na winnicy. Zaraz zacznie się degustacja. Wieczorem wybieramy się jeszcze do piwnicy przy ul. Wodnej.
– Ja przyjechałem ze Szczecina – rzuca przechodzący obok mężczyzna.
O wiele bliżej na winnicę Julia miał Andrzej Lisowski. – Jestem z osiedla Pomorskiego. Mimo, że mieszkam tuż za miedzą, jeszcze nigdy tu nie byłem. Trzeba było to zmienić. Bardzo sympatyczne miejsce – mówi A. Lisowski.
Tymczasem właściciel winnicy, Roman Grad, opowiada gościom o tajnikach uprawy winorośli. Przy okazji nawiązuje do historii miasta, bo na jego winnicy stoją miniatury winiarskich budowli.
– To jest dom winiarski tzw. Wein Schlos, który stał na winnicy, a goście z tarasu mogli podziwiać panoramę miasta – R. Grad omawia stare pocztówki umieszczone na tablicy informacyjnej , po czym ją obraca, pokazując współczesny widok domu przy ul. Pięknej. Rozpoczyna się degustacja.
My wyruszamy dalej, do winnicy Miłosz w Łazie. Tutaj goście z innego winobusa już zwiedzili winnicę i są w trakcie degustacji. Krzysztof Fedorowicz, właściciel winnicy, właśnie zagłębia się w tajniki wina różowego. Oczywiście nie może się obyć bez anegdoty. K. Fedorowicz pokazuje wino pandemiczne z charakterystyczną etykietą. Na rysunku lekarz w masce z długim dziobem – tak wyglądały dawniej osoby pracujące przy umierających na zarazę. – To Doktor Dziób. Wino powstało podczas pandemii. W tym samym czasie archeolodzy odkopali na pl. Matejki szczątki ludzkie, prawdopodobnie ofiary zarazy sprzed kilkuset lat. Żeby się nie zamieniły w strzygi, obcięto im głowy – zdradza gościom. Jak się okazuje, wino sprzedaje się znakomicie.
Opowieściom przysłuchuje się kolejny Bachus. To Mariusz Grabowy, właściciel firmy turystycznej Mega Tours, która prowadzi portal lubuskielove.pl, poprzez który rozprowadzane są bilety na winobusy. Podczas tegorocznego Winobrania zaplanowano 56 wyjazdów, co oznacza, że w przeciągu tygodnia winobusy zabiorą na winnice ponad 2 tys. chętnych. – W większości są to turyści z innych części Polski. Początkowo nie sprawdzaliśmy dokładnie skąd przyjeżdżają. Oceniam, że stanowią ok. 80-85 proc. zwiedzających – wylicza M. Grabowy. – To pokazuje jaki olbrzymi potencjał turystyczny tkwi w Winobraniu, winnicach i piwnicach winiarskich. Myślę, że można organizować w ciągu roku cztery duże imprezy, które przyciągną rzesze turystów. Na razie mamy Winobranie we wrześniu i dni otwartych piwnic winiarskich w czerwcu.
Tomasz Czyżniewski - ŁZ